Blog

Metoda Montessori a nowoczesne technologie

Metoda Montessori a nowoczesne technologie

Zastanawialiście się kiedyś, jak wyglądałoby życie profesor Marii Montessori, gdyby urodziła się 130 lat później? Czy we współczesnym świecie jej filozofia wyglądałaby inaczej? Czy korzystałaby z technologicznych rozwiązań czy może stworzyłaby swoją metodę w oparciu o takie same założenia i materiały jak na początku XX wieku?

Metoda Montessori – założenia

Maria Montessori niewątpliwe wyprzedziła swoją epokę, tworząc edukację ponadczasową. Zmiany, jakie zaszły na przełomie ponad stu lat są niewyobrażalne, tymczasem metoda Montessori nie tylko nie straciła na aktualności, ale zyskuje coraz większe grono fanów na całym świecie.

Rewolucyjne podejście włoskiej lekarki przyczyniło się do innego spojrzenia na dziecko. Indywidualność małego człowieka spotkała się z najwyższym szacunkiem. Montessori nie działała według odgórnie przyjętych norm czy narzuconych schematów. Według niej nauczyciel miał stać się przewodnikiem, który poprzez wnikliwą obserwację ma szansę towarzyszyć dziecku w jego drodze ku dorosłości. „Dzieci były moimi nauczycielami” – mawiała.

„Dziecko, które opuszcza ciało matki nie wchodzi w naturalne środowisko, lecz środowisko cywilizacji, w którym rozgrywa się życie dorosłych. (…) Dlatego rodzice, a potem nauczyciele muszą stać się dla dziecka łącznikiem, tłumaczem i interpretatorem skomplikowanego świata kultury.” Maria Montessori

Edukacja Montessori w XXI wieku – czy technologia coś zmienia?

Minęło ponad sto lat odkąd młoda naukowczyni i lekarka, nie zważając na otoczenie, kroczyła pewnym krokiem, formułując swoje śmiałe idee i głosząc je światu. Przez ten czas wiele się zmieniło. Mamy szeroki dostęp do innowacji i technologii, które dają nam możliwości, o których w czasach Marii Montessori nikt nawet nie śmiałby marzyć.

Pijemy herbatę w domu, by za moment, za pośrednictwem Skype’a uczestniczyć w konferencji naukowej po drugiej stronie Oceanu. Sprawdzamy najnowsze doniesienia ze świata nauki bez konieczności spędzenia wielu godzin w bibliotece. Na Youtube możemy obejrzeć jak żyją pandy i kangury w swoim naturalnym środowisku, albo w jaki sposób budowane są domy w środkowej Afryce. Z punktu widzenia edukacji stwarza to niesamowite możliwości.

Czy Maria Montessori, żyjąc dziś, zastąpiłaby pomoce edukacyjne, które stworzyła, aplikacjami? Szczerze wątpię. Uważam, że szklany ekran nie jest w stanie zastąpić nam prawdziwych doznań. A to właśnie one pozwalają nam zrozumieć otaczający świat. „Czego nie ma najpierw w zmysłach, tego nie ma później w umyśle” mówiła Montessori. I nie sposób się z tym nie zgodzić.

Nie jesteśmy w stanie opisać obrazem chłodu rosy, otulającej bose stopy, ani tego jak pachnie las w ciepły, letni poranek. Nie poczujemy delikatnego drapania szorstkich tabliczek (materiał Montessori) ani ciężaru poszczególnych klocków różowej wieży. Technologia nie jest w stanie zastąpić nam tego, co namacalne. Całe szczęście nie musi tego robić.

Jeśli odnajdziemy balans, uzupełniając realne doświadczenia o rozwiązania, jakie niesie ze sobą innowacja, możemy sięgnąć wyżej, pokazać więcej. Wyobraźmy sobie lekcję, w której pokazujemy dzieciom karty trójdzielne, ucząc nowych gatunków ptaków, a potem uzupełniamy ją puszczając odgłosy każdego z nich. Oglądamy film z erupcją wulkanu, a potem odtwarzamy ją, wykonując doświadczenie z octem i sodą. Przez wideorozmowę łączymy się z paleontologiem, który oprowadza nas na żywo po wykopaliskach. Czy nie byłoby to idealne zwieńczenie lekcji na temat dinozaurów?

Wierzę, że połączenie klasycznej koncepcji Montessori z niektórymi rozwiązaniami, jakie dają nam nowoczesne technologie, jest w stanie wynieść edukację na jeszcze wyższy poziom, przy okazji pokazując młodemu człowiekowi, jak w mądry sposób można korzystać z możliwości, które daje nam współczesny świat. W tym tkwi rola nauczyciela – w pokazaniu narzędzi, dzięki którym młody człowiek będzie w stanie w przyszłości funkcjonować samodzielnie, realizując postawione sobie cele.

Jaką aplikację stworzyłaby Maria Montessori

Czy gdyby Maria Montessori żyła dziś, pokusiłaby się o uzupełnienie swojej metody, tworząc aplikację? Jak mogłaby ona wyglądać? Może byłaby to wirtualna tablica setki, z której dzieci mogłyby korzystać w momencie, w którym użycie fizycznej formy tej pomocy byłoby niemożliwe? A może interaktywna mapa świata, która jednym kliknięciem zabierałaby nas w podróż po dźwiękach i obrazach poszczególnych kontynentów, a potem stawiała przed nami zadania, które bylibyśmy w stanie zrealizować w domowym (albo szkolnym) zaciszu? Może aplikacja, pozwalająca rozpoznać różne gatunki roślin podczas wędrówek po lesie czy parku?

A może nigdy nie zdecydowałaby się na podobne rozwiązania, skupiając się na stronie swojej edukacji, którą tak dobrze znamy?

Recenzja aplikacji Moje pierwsze 100 słów

Moje pierwsze 100 słów to aplikacja pomelody, którą miałam przyjemność testować razem z moimi chłopcami. Jestem oczarowana jej warstwą graficzną. Karty przywodzą na myśl obrazy, a po kliknięciu zmieniają się w realistyczne grafiki na białym tle. Dzięki temu niepotrzebne elementy nie zakłócają ich odbioru. Jest to szczególnie ważne dla najmłodszych dzieci, które mogą skupić wzrok na tym, co istotne.

Mamy do wyboru siedem różnych języków i dziesięć kategorii. Aplikacja jest bardzo intuicyjna, co jest nie bez znaczenia w przypadku produktów dla dzieci. Wspólny czas spędzony na nauce i zabawie z pewnością będzie świetnym wprowadzeniem albo miłym urozmaiceniem językowych zajęć.

Jako że w życiu mocno inspiruję się filozofią Montessori, idealnym rozwiązaniem dla mnie byłaby oprawa dźwiękowa polskiego alfabetu w taki sposób, żeby przestawiała brzmienie liter, a nie ich nazwy. Gdyby jeszcze udało się rozróżnić samogłoski i spółgłoski kolorami, to już w ogóle byłoby świetnie.

Niemniej, brawa za pomysł i wykonanie, bo z pewnością spore grono rodziców czeka na tego typu produkty. W końcu nauka przez zabawę to coś, co dzieci lubią najbardziej, prawda?

„Proszę Was kochane dzieci, które wszystko potraficie, abyście ze mną budowały pokój na świecie i pomiędzy ludźmi.” - napis na nagrobku Marii Montessori.

Stoimy przed zadaniem, jakie stawia przed nami współczesny świat i to od nas zależy, jaki kierunek obierzemy. Z pewnością wielu z nas skłoni się ku klasycznej wersji metody, odrzucając innowacyjne podejście, podczas gdy inni postanowią uzupełnić ją o nowe rozwiązania.

Moim zdaniem nie ma jednej, właściwej drogi. Jeśli działamy w zgodzie z głównymi założeniami, tworząc przestrzeń dla rozwoju dziecka, nie ma znaczenia, którą ze ścieżek wybierzemy. Najważniejsze, że przyświeca nam ten sam, szczytny cel.

Tekst: Dorota Dudzic - autorka profilu „wduchumontessori

Moje pierwsze 100 słów

Odkryj interaktywne karty Montessori! Z pomocą dźwięków i obrazów maluch łatwiej zapamięta nowe pojęcia, świetnie się przy tym bawiąc.

Zaloguj się

Menu

Twój koszyk

Nie ma produktów w Twoim koszyku